Totalna destrukcja – czy opłaca się naprawiać mocno rozbite ramy na przykładzie Treka Emonda SLR Disc 2021

CZY WARTO ?

Panie kochany, czy to się opłaca naprawiać?

Rozmaite odmiany tego pytania czytam w mailach przynajmniej dwa – trzy razy w tygodniu. Wszystko zależy:
– od tego, jak mocno jest rozbita rama
– jak później ma wyglądać (czy odtwarzamy malowanie czy nie)
– w jakiej jest kondycji i w jakim wieku
– jak bardzo właścicielowi na niej zależy

Często rzeczywiście nie opłaca się robić napraw. Jeśli mamy pękniętą w kilku miejscach wiekową ramę, której używany odpowiednik kosztuje tysiąc złotych to każda naprawa powyżej dwóch pęknięć będzie teoretycznie nieopłacalna. Piszę “teoretycznie”, bo nie można zapomina o ostatnim punkcie przedstawionej wyżej listy, czyli wartości emocjonalnej. To ona przejmuje często ostateczny głos przy podejmowaniu decyzji o naprawie i to ona sprawia, że często naprawiamy rzeczy, których “zdroworozsądkowo” nie opłaca się naprawiać.

W tym przypadku było jednak inaczej … i pomimo, że jest to moja własna rama to uważam, że tego typu naprawa w każdym przypadku będzie opłacalna.

Koszt wykonania projektu oczywiście nie jest najniższy i idzie w tysiące złotych, ale i tak baaardzo mu jeszcze daleko do kosztu zakupienia takiej ramy z pewnego źródła z gwarancją :)
Tymczasem po naprawie otrzymujemy produkt, którym jest rama:
– w nowym całkowicie customowym lakierowaniu objętym 24 miesięczną gwarancją. Lakierowanie jest w 100% Waszym pomysłem i wizją, a nie “pseudocustomem” z katalogu
– z naprawionymi uszkodzeniami na prawie każdej rurce. Jeśli weźmiemy pod uwagę, że na każde pęknięcie udzielamy 24 miesięcznej gwarancji to w zasadzie można powiedzieć, że mamy gwarancję na całą ramę ;-)
– sprawdzoną pod kątem wad fabrycznych i jakości wykonania. Podczas szlifowania lakieru odsłaniamy wszystko, co producent mógł chcieć przy pomocy lakieru ukryć lub zamaskować (oooooj gdyby niektórzy wiedzieli na czym jeżdżą to przesiedliby się na haulajnogi :D ) i mamy możliwość poprawienia każdej wady

Po tym krótkim wstępie zapraszam do obejrzenia galerii:

JAK SIĘ ROBI TAKIE MALOWANIE?

Przy okazji opowiem Wam trochę o tym, jak powstaje takie malowanie. Wbrew pozorom nie jest to bardzo skomplikowany temat, natomiast efekt jest wg mnie fantastyczny, a na żywo jakieś 10 razy lepszy niż na zdjęciach :)

Etap pierwszy to oczywiście usunięcie całego starego lakieru. Od tego zaczynamy nasz każdy projekt, bo tylko wtedy możemy wykonać go prawidłowo, odchudzić rower zamiast go dociążać (tak – fabryczne lakierowania ważą sporo) oraz sprawdzić całą ramę pod kątem wspomniaych już wyżej wad i uszkodzeń.

Etapem drugim jest podkładowanie oraz szlif podkładu tak, aby rama stała się idealnie gładka. Dopiero teraz następuje etap nakładania kolorów.
W tym przypadku całą ramę pokryłem czarną bazą, na którą w miejscu napisów poszedł bardzo gładka srebrna Mipa Vicrom, którą po wyschnięciu zaszczotkowałem. Nie chciałem dawać ciemnego napisu – rower miał być jasny, ale bałem się, że czyste srebro za bardzo zdominowałoby kolory, które miały się pojawić później. “Zgaszenie” tego srebra poprzez szczotkowanie wydało mi się dobrym pomysłem.

Na tak przygotowaną rurkę przykleiłem litery maskujące i zalakierowałem na czarno. Rama była gotowa do naniesienia wzoru.

Wzór naniosłem folią i tym samym Vicromem, którym zrobiłem napis. Ten efekt jest czesto nazywany “marble”, natomiast to nie jest tak, że trzeba się tego trzymać. Na tym etapie można nanieść dowolny wzór, również innymi kolorami. Można to zrobić szablonem lub wykonać stemple i uzyskać efekt kolorowych pieczątek. Marzy mi się śmiałek, który zleci taki wzór w dinozaury, palmy albo coś równie odjechanego :)

Po uzyskaniu satysfakcjonującego efektu w grę poszły lakiery typu “candy”. To półprzezroczyste żywice, które nakłada się warstwami. Z każdą warstwą kolor robi się głębszy i ciemniejszy.
W przypadku tej ramy zależało mi też na płynnych przejściach, dlatego poszły:
– jedna warstwa żółtego na całość
– kolorki żółty, pomarańczowy i czerwony w ilości 2-5 warstw zależnie od pożądanego nasycenia
– kolejna cieniutka warstwa żółtego

Po wyschnięciu naniosłem korzystając z wyciętych na naszym ploterze szablonów napisy “Emonda” oraz oznaczenie SLR, OCLV, itd….
Maskowania głównego napisu zdjąłem w momencie, kiedy candy było jeszcze nie do końca wyschnięte, dzięki temu krawędzie lekko się “domknęły i nie były tak ostre.

Na koniec finisz – lakier bezbarwny. Etap ogromnie ważny, nad którym większość Klientów się nie zastanawia … a przecież są lakiery bezbarwne, które kosztują 50 złotych za litr i 200 złotych za litr, a te równice skądś się biorą.
My do wykańczania napraw i lakierowań stosujemy wyłącznie lakiery VHS Novol Spectral 525-00 lub 565. Są to najwyższej klasy lakiery z bardzo dużą ilością cząstek stałych dające piękną głębię, dużą odporność na zarysowania i doskonałą ochronę UV.
Na tę ramę poszedł Spectral 565. Lakierowałem sprawdzonym pistoletem Iwata W400 (klar), Walcom Ego (kolorki) oraz aerografem Iwata Revolution (drobne napisy).

W tym przypadku nie zrobiłem międzyszlifu i kolejnego lakierowania z wykończeniem na gładko. W lakierowaniach dla Klientów pominięta procedura jest w standardzie każdego lakierowania.

To chyba tyle. Jak macie pytania, piszcie śmiało na pracownia@cyklon.eu :)

Marcin